sobota, 9 maja 2015

Mądry magister albo głupi... debil




Nienawidzę się kiedy mówię, co mi się wydaje, uwielbiam natomiast  zebrać w głowie fakty i je wypunktować,  co niniejszym czynię, apelując, do wszystkich osób które specjaluzją się bądż specjalizować się będą w pracy doradczej lub coachingowej, o daleko idącą rozwagę w kwestii „wydaje mi się  co jest dla Ciebie dobre”

Dzisiejszy tekst nie jest dla wszystkich bo to moje przemyślenia wynikające z wynaturzenia na temat kompetencji i edukacji, z którymi fascynaci pracy korporacyjnej po prostu się nie zgodzą, ale ja rozumiem ich argumenty i akceptuję bo wiele takich  debat przeprowadziliśmy- jeśli już zeszliśmy na temat debaty ;) to nie mogę nie zauważyć pewnych zmian kulturowo- lingwistycznych w tym zakresie. Zbliżają się wybory i przy tej okazji wywiady zaczęły być nazywane debatami,  a ten ciekawy proces nie został skomentowany przez znawców mowy polskiej czy chociażby socjologów, nie można teraz zarzucić, że którykolwiek z kandydatów na prezydenta RP nie brał udziału w debacie prezydenckiej- klapsuje dziarsko, bardzo zmyślny zabieg .

Wracając do kompetencji : pracowałam w wielu miejscach, studiuję obecnie czwarty kierunek studiów, 13 lat spędziłam w harcerstwie, z czego 7 na pełnieniu funkcji ( nie wliczam tych pomniejszych jak zastępowa czy przyboczna, bo choć obie niezwykle ważne to dla laików nie do wytłumaczenia, a nie o strukturach i misji ZHP traktuje wpis ) i wiele quasi  edukacyjnych form pracy udało mi się zobaczyć, ciągle czekając bezskutecznie na cud. Czekam aż system edukacji zbliży chociaż trochę do metodyki harcerskiej i nastawi się na wszechstronny rozwój młodego człowieka, a następnie na specjalizację, a nie na fabrykę klonów.

Z roku na rok moje zniesmaczenie systemem edukacji wzbiera na sile, z roku na rok zaczynam się wstydzić tytułów jakie mam przed nazwiskiem bo tak mocno czuję, jak bardzo one nic nie znaczą… ale spokojnie, spokojnie nie jestem osobą która oczekuje, że wykształcenie da mi pracę, z tej bajki wyleczyłam się dawno- bo jednocześnie wymaga się studiów, 10 lat doświadczenia, 2 języków, wspaniale wykształconych umiejętności miękkich i… nie zapomnijcie załączyć zdjęcia, które ma być ukoronowaniem waszych kompetencji.  Kiedy? Kiedy ktoś ma jednocześnie zdobyć wykształcenie i doświadczenie , lata doświadczeń? No studiując zaocznie oczywiście, a że studiowałam i tak i tak to widzę ogromną różnicę, o  dziwo wcale nie w jakości.    

Udało się !!! Praktyki w korpo!!! Staż, kserowanie, praca przy projektach i w końcu od słowa do słowa wyjdzie na jaw jakie doświadczenie i kompetencje ma Twój przełożony i tym sposobem znajdzie się lingwista na stanowisku dyrektora oddziału banku, Manager produktu  w ogóle nie będzie miał wykształcenia ale akurat kolega ma wysokie stanowisko i go zaprosił do współpracy, ktoś kto jest Dyrektorem Regionalnym i technologiem żywienia z wykształcenia…. Ale czy ja krytykuję to, że Ci ludzie mają pracę niezgodną z ich wykształceniem? Ale gdzie tam, ja krytykuję to, że zbudowali ułudny system, władowali się na stołki,  a teraz stawiają nierealne wymagania i zatrudniają ludzi z wyższymi niż własne kompetencjami na plujkowate i słabo płatne stanowiska budując zakłamany system – to bardzo raniące założenia, że młodzi ludzie się nie potrafią uczyć, że muszą mieć utarte już schematy z innego przedsiębiorstwa żeby móc pracować w trybach nowego, morduje się wizjonerów, ale może to i dobrze, oni nie mogąc się wpasować tworzą swoje biznesy.  Dlatego choć nie lubię, to lubię starupy, które dają szansę tym zdolnym młodym, którzy mając lat 17 popełnili błąd młodości przy wyborze kierunku studiów, wychodzą teraz ze swojej szuflady i mają szansę realizować się w pełni w nowej, ciekawej dziedzinie.

Ale do rzeczy- czy wybitni twórcy idei musieli odbywać staż, czy wynalazcy musieli udokumentować lata pracy zanim ich dzieła ujrzał świat ? Nie wiem jak sprawić, żeby świat przypomniał sobie, że np. twórca psychologii pozytywnej nie zdawał egzaminu z zakresu wiedzy o psychologii pozytywnej.  Świat tak bardzo wszystko zbiurokratyzował, że jak wspaniała  Elizabeth Holmes wymyśliła nowoczesne metody badania krwi to wszyscy są w szoku- ona rzuciła studia, a wymyśliła coś takiego. A to bardzo błędne założenie, ona wymyśliła to dlatego, że rzuciła studia, bo mogąc się samodzielni rozwijać, a nie powtarzać w kółko  to , co już zostało wymyślone( to znajdzie w Internecie, mamy XXI wiek) dała sobie przestrzeń do rozwoju. Ta babka jest symbolem tego, co miłuję, pasji, chęci do zdobywania wiedzy, życia z poczuciem sensu. Brawa dla niej !

A co myślę o samym systemie edukacji ?- na potrzeby tego wpisu ograniczam się jedynie do poziomu akademickiego. Myślę, że uczelnie wyższe same siebie ośmieszają, że studenci sami siebie ośmieszają i to samo czynią wykładowcy. Nie wszyscy! Absolutnie nie wszyscy, jednak wyjątkiem powinien być wykładowca akademicki,  który rozwój siebie i swoich studentów ma za nic, a nie na odwrót. Wykładowca, który na studiach humanistycznych uparcie myli Nitsche i Freuda przyprawia mnie o zawroty głowy.  
Skandal, skandal, skandal, nie dojdziemy nigdzie jako naród jeśli wykładowcy będą swoje zajęcia, ku uciesze grupy, kończyli 3 godziny wcześniej. Co to świadczy o wykładowcy? Że jest fatalny i nie ma nic do przekazania, a jedyna dobra wiadomość,  to ta, że zajęcia są odwołane.  To znaczy, że nie wzbudza głody wiedzy.

Skandalem są w końcu sami studenci, którzy tylko myślą co tu zrobić, żeby nic nie zrobić, a na zasady zaliczeń oburzając się jakby zmuszała ich kto to studiowania.  Zazdroszczę młodzieży uczącej się na tajnych kompletach, która z radością chłonęła wiedzę, a nie beznamiętnie ZALICZAŁA semestry, w drodze po kilka liter przed nazwiskiem, które wymaga przyszły równie beznamiętny pracodawca. Potem nie ma się co dziwić dysonansu, z jednej strony wszędzie się szuka wykształconych, z drugiej dla wykształconych nie ma pracy. To na studiach uzupełniających magisterskich spotkałam osobę, która myślała ze Donieck i Donbas to Rosjanie… Takich kwiatów jest cała masa, a bierze się to z niedbalstwa jakiego dopuszczają się prowadzący.

Dusza mi się ucieszyła jak pół roku temu spotkałam fantastycznego człowieka, młodego doktora,  aby zdać jego przedmiot wymagał zarówno czasu, pracy, twórczości, nauki i myślenia, przez pół roku z nim nauczyłam się więcej, niż przez rok studiów podyplomowych z 15 wykładowcami, a co studenci na to? Że za dużo, że oszalał, że co on wymaga, kiedy mamy to zrobić?!

Chciałabym aby świat nie nabierał się już na wykształcenie, ani nie nabierał ludzi, że z wykształceniem robota gwarantowana, bo to ilu cudnych ludzi bez tytułu znam, z którymi można porozmawiać o muzyce, literaturze, polityce- wcale się z nimi nie zgadzająć- ale mogąc wymieniać poglądy, bo je mają- jest dla mnie policzkiem wymierzanym w moje tytuły. To właśnie tacy ludzie swoim życiem nakłonili mnie bez słów do powołania Stowarzyszenia, które ma we właściwym momencie wyłapywać zdolne dzieciaki zanim wpadną w tryby absurdu i pozwolą się gratyfikować poprzez formalne wykształcenie. Widzę, że moi znajomi mając po 27-30 lat zabierają się za studia, które ich naprawdę interesują ( filmówka, psychologia, weterynaria), ta pasja w nich dojrzewała i teraz ma szansę się rozwijać. A co z tymi, którzy nie interesują się obszarami, które są wykładane na wyższych uczelniach? Albo wiedza już więcej niż by się nauczyli bo od kiedy skończyli 5 lat hakują sąsiadów?  Dlaczego oni mają mniejsza szanse na kredyt na TV w TESCO bo i tam pada pytanie o wykształcenie jakby miało to jakikolwiek sens w tej sytuacji?   Sama podczas półkolonii nie zatrudniam ani jednego pedagoga i psychologa, bo dzieci nie da się nauczyć, ani kochać  z książki, podobnie jak naprawy samochodu.


Przypominam na koniec, że jeśli rybę będziemy oceniać pod kątem tego jak dobrze się wspina na drzewo, zawsze będzie dla nas debilem, nie róbmy tego sobie nawzajem i nie szufladkujmy wykształconych jako „wykształconych”  a osób bez wyższego wykształcenia jako debili. Błagam.  Patrzcie na ludzi, nie na ich wizytówki. 

1 komentarz:

  1. Studia pozwalają nam na poznanie fantastycznych ludzi - wykładowców, jak i studentów. Zgadzam się z Tobą, że nie każdy "mistrz" z tytułem jest człowiekiem z pasją i wiedzą inspirującą innych do rozwijania się w danym kierunku. Bywają oszołomy, których ego znajduje się o wiele wyżej w stosunku to ich kompetencji. Bolesna prawda. Tak samo jak ta o studenciakach, którzy myślą, że papierek załatwi im wszystko. Pokolenie X i Y. Mój partner jest ambitną osobą, myślę, że i bez papierka osiągnąłby wiele. Jednak stłamsił go system i zaczął studiować. W sumie to nie żałuje, jednak dostrzega mroki i blaski życia akademickiego podobnie jak Ty czy ja.
    Myślę, że takie osoby jak Ty, mogą złamać i zmienić system.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń